Uratowałem mojego Pomorskiego niewiele ponad cztery miesiące temu i całe moje życie kręci się wokół niej. Z definicji jestem szaloną mamą.
Przyznaję, że Sammy całkowicie zmienił moje życie - na lepsze. Zanim jeszcze podpisałem dokumenty o adopcji i poznałem Sammy'ego po raz pierwszy, byłem już trochę szalony. Miałem obsesję na punkcie każdego szczegółu - sprawiłem, że dom był przyjazny psom, kupował wszystkie smakołyki i jedzenie, które jej przybrana mama powiedziała, że się podobało, dzwoniąc do najbliższego weterynarza i dokonując pierwszego spotkania.
Minęły tygodnie, a Sammy i ja trzymaliśmy się razem, jakby od tego zależało nasze życie. Staliśmy się przywiązani. Ludzie pytali mnie, jak długo ją miałem i byli zszokowani słysząc, że to tylko kilka miesięcy. Kiedy się przestraszyła, schowała się za moimi nogami lub wskoczyła mi w ramiona. Nigdzie nie poszedłem bez niej. Zrezygnowałem z planów pozostania i przytulenia się na kanapie. Byłem całkowicie i całkowicie opętany tą małą kulką miłości.
"Tak, to jest pępek".
Prawie się zakrztusiłem od śmiechu. Moje wyniszczające zmartwienie przez ponad 24 godziny było spowodowane pępkiem (lub w bardziej wyrafinowanych kategoriach, przepuklinę pępkową). Weterynarz nawet mnie nie oskarżył o spotkanie i jestem pewna, że opowiedział historię szalonej psiej mamy i psiaka przy stole.
Jestem pewna, że gdybyś zapytała Sammy'ego, powiedziałaby, że jest z tym w porządku.