Logo pl.sciencebiweekly.com

Dlaczego wierzę, że adopcja psa ma większe znaczenie niż serce: część druga

Spisu treści:

Dlaczego wierzę, że adopcja psa ma większe znaczenie niż serce: część druga
Dlaczego wierzę, że adopcja psa ma większe znaczenie niż serce: część druga

Olivia Hoover | Redaktor | E-mail

Wideo: Dlaczego wierzę, że adopcja psa ma większe znaczenie niż serce: część druga

Wideo: Dlaczego wierzę, że adopcja psa ma większe znaczenie niż serce: część druga
Wideo: Day in the Life of a German Shepherd 2024, Kwiecień
Anonim

Ratowanie zdziczałego psa to cudowna rzecz. Ale pisarz Kevin Roberts zastanawia się, czy jest on odgryziony bardziej niż żuć, dzięki jego szczerej decyzji.

Podążając za moim sercem, zabrałem ze schronienia zdziczałego psa.

Przyprowadziłem ją do domu, mimo że ten pies nie był przyzwyczajony do życia w mieście.

Przyprowadziłem ją do domu, chociaż ten pies był przerażony i przerażony ludźmi.

Zabrałem ją do domu, chociaż nigdy nie postawiła stopy w domu.

Podjąłem decyzję sercem. Miłość uzdrowiłaby wszystko. Byłem tego pewien. Dobrze?!?

Nazywała się Willow - silna, pełna wdzięku i zdolna przetrwać każdą burzę. Moje serce nabrzmiało.
Nazywała się Willow - silna, pełna wdzięku i zdolna przetrwać każdą burzę. Moje serce nabrzmiało.

Jak tylko wróciliśmy do domu, pojawiły się problemy. Wjechałem do garażu, zaparkowałem i otworzyłem drzwi samochodu. Willow spędziła dom przykucnięty na podłodze, śliniąc się i dysząc histerycznie. Otworzyłem drzwi samochodu, a ona po prostu leżała, zbyt przerażona, by się poruszyć.

Próbowałem delikatnie ją namówić na smyczy, z jedzeniem, innym psem, z dźwiękiem mojego głosu - nic nie działało. Dałem jej czas i więcej czasu. Naprawdę nie doceniłem, ile czasu potrzebuje zdziczały pies. Cztery długie godziny później wypełzła na podwórko. Przejechaliśmy pierwszą przeszkodę!

Tak przynajmniej myślałem.

Kiedy znalazła się na podwórku, rozbił się, oczy szeroko otwarte. Skoczyła i przemknęła po ogrodach, przewracając meble ogrodowe. Kiedy dotrze do rogu podwórza, może przekopać się na rogu i wdrapać na płot. Oczy szerokie, pazury wbijające się w deski płotowe. Nie pozwoliła mi jej dotknąć, uciekła od innych psów. Jedzenie nie było pokusą. Ten pies był przerażony.

Powiązane: Dlaczego wierzę, że adopcja psów ma większe znaczenie niż serce: część 1

Ale byłam pewna, że miłość ją naprawi. Otworzyłem przed nią moje serce i chciałem jej pomóc, by ją uratować. Ale problem polegał na tym, że mnie nie kochała. Ona nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Urodzona zdziczała, przez pierwsze trzy lata nie miała kontaktu z ludźmi. Nie chciała mieć ze mną nic wspólnego.

Trzy dni później w końcu udało mi się wprowadzić Willow do domu. Trzy dni upaść i biegać po podwórku. Na szczęście chętnie przystąpiła do szkolenia. W rzeczywistości tak bardzo kochała skrzynię, że często odmawiała wyjścia. Dzień po dniu kładłem jej jedzenie przed skrzynią, zostawiając otwarte drzwi. Zje go, ale tylko wtedy, gdy nie będę w pokoju.

To jest punkt, w którym moje serce mnie zabrało. A moje serce było pełne żalu i poczucia winy. Chciałem uratować tego psa. Ale moja głowa powiedziała mi, że brakuje mi umiejętności, a miłość to za mało. Zadzwoniłem do trenera po kilka profesjonalnych porad.

Powiązane: Dlaczego warto rozważyć opiekę nad psem?

Kiedy trener przybył w wyznaczonym czasie, otworzyłem frontowe drzwi, wyciągając rękę po uścisk dłoni. Zamiast tego zostałem przywitany przez boczek. Latający bekon. Trener stał na moich schodkach, rzucając bekonem o mój dom.

Willow wskoczyła do jej budy. Potrząsając oczami, nie mogła odwrócić głowy w stronę tego nieznajomego. Całe jej ciało drżało. Trener był cierpliwy i przychodził co drugi dzień przez dwa miesiące. Za każdym razem ta sama procedura była przestrzegana. Bekon latał w powietrzu jak konfetti, a Willow chowała się w swojej budce, aż trener wyszedł. Po dwóch miesiącach mój dom śmierdział jak bekon, a Willow nadal nie mogła opuścić swojej hodowli, gdy był tam trener. Sprawy nie stawały się lepsze.

Nadszedł czas, aby spróbować innego trenera. Podczas rozmowy telefonicznej przejąłem wszystkie rzeczy, które wywołały strach przed Willow. Wcześnie rano byliśmy w porządku, kiedy na drogach panował mały ruch uliczny i nie było nikogo. Gdyby spotkała ludzi na spacerze, zacznie drżeć i drżeć, oczy będą szeroko otwarte, a ona będzie próbowała odwieść ją gorączkowo. Czasami schylała się pod zaparkowanym samochodem, a ja musiałem się czołgać i ją wydostać.
Nadszedł czas, aby spróbować innego trenera. Podczas rozmowy telefonicznej przejąłem wszystkie rzeczy, które wywołały strach przed Willow. Wcześnie rano byliśmy w porządku, kiedy na drogach panował mały ruch uliczny i nie było nikogo. Gdyby spotkała ludzi na spacerze, zacznie drżeć i drżeć, oczy będą szeroko otwarte, a ona będzie próbowała odwieść ją gorączkowo. Czasami schylała się pod zaparkowanym samochodem, a ja musiałem się czołgać i ją wydostać.

Trener zasugerował, abyśmy ją zabrali i skonfrontowali się z jej lękami. Załadowaliśmy do jej furgonetki i spojrzeliśmy na największe lęki Willow. Po kilku minutach jazdy dotarliśmy do niego, idealna burza. Na trójkołowcu było dziecko - szczęśliwe dziecko pedałujące, falujące na wietrze serpentyny. Dla Willow była to najbardziej przerażająca rzecz na świecie. Czy pokona jej lęki?

Trener pociągnął furgonetkę do krawężnika, otworzył boczne drzwi i wyskoczył z Willow. Zaczęli biec, Willow nie była pewna, co się dzieje, ale pobiegła i pobiegła, dopóki Willow nie zobaczyła dziecka schodzącego na chodnik.

Dokładnie w momencie, gdy Willow zobaczyła dziecko, dziecko ją zobaczyło. Obaj wydali przeraźliwy dźwięk i włączyli hamulce. Trener przyciągnął Willow do dziecka i kopnął ją, by mogła się poruszać. Pobiegłem przed siebie, złapałem smycz i wypaliłem trenera na miejscu. Moje serce i moja głowa powiedziały mi, że trudno będzie znaleźć trenera wyposażonego, by poradzić sobie z potrzebami Willows.

W końcu Willow zaczęła mi ufać. Po trzech latach przyjęła pierwszą przysługę z mojej ręki. Cztery lata później odkryła kanapę i chętnie położyła się na niej obok mnie. Pięć lat później zaczęła się pokazywać, gdy pojawili się przyjaciele, nawet pisząc, że niektórzy z nich ją dotykają.
W końcu Willow zaczęła mi ufać. Po trzech latach przyjęła pierwszą przysługę z mojej ręki. Cztery lata później odkryła kanapę i chętnie położyła się na niej obok mnie. Pięć lat później zaczęła się pokazywać, gdy pojawili się przyjaciele, nawet pisząc, że niektórzy z nich ją dotykają.

Wprowadziłem wiele zmian w moim życiu, aby dostosować się do jej potrzeb, zastąpiliśmy spacery po mieście na dłuższe wędrówki po kraju. Jej niepokój zmniejszył się, gdy w pobliżu był inny pies, więc zawsze upewniałem się, że mam co najmniej dwa psy.Była mniej przerażona w samochodzie w skrzyni. Fajerwerki w Kanadzie przeraziły ją tak bardzo, że przez wiele dni nie mogła jechać na podwórko - więc w każdy Kanadyjski dzień chodziliśmy głęboko w buszu, by dać jej spokój.

Niektóre psie rzeczy, których po prostu nie zrobiła. Nigdy nie grała w piłkę ani kijka; w rzeczywistości nigdy nie była jedną z zabawek. Nigdy nie nauczyła się jeść na stojąco. Zawsze kucała i często kładła się do jedzenia w swojej hodowli.

Psi ludzie, z ogromnymi sercami, chcieli ją pogłaskać, ale była przerażona ich dotykiem. Ludzie pytali, czy była maltretowana, ale nigdy nie poczuła okrutnej ręki. To był przypadek narodzin zdziczałych, uspołecznienie zbyt późno z ludźmi.

Zarządzanie jej stresem i lękami było stałe. Nieustannie radziłem sobie z jej stresami z pomocą behawiorysty weterynaryjnego. W przypadku Willow w parku nie było żadnych randek z innymi psami ani spacerów po lodzie w piękny letni dzień. Nigdy nie była w stanie sama wejść na podwórko, cieszyć się słońcem na pokładzie ani bawić się w poszukiwanie. Ciężko pracowałem, aby zapewnić jej jakość życia.

To moje serce postanowiło sprowadzić Willow do domu. Ale zajęło całe moje serce i moją głowę, by nią zarządzać i zapewnić jej jakość życia, na którą zasługiwała. Miałem Willow przez 12 lat; dożyła 15 lat i zmarła w moich ramionach. Z ostatnim oddechem poczułem ogromny żal, ale i ulgę. W końcu była spokojna.
To moje serce postanowiło sprowadzić Willow do domu. Ale zajęło całe moje serce i moją głowę, by nią zarządzać i zapewnić jej jakość życia, na którą zasługiwała. Miałem Willow przez 12 lat; dożyła 15 lat i zmarła w moich ramionach. Z ostatnim oddechem poczułem ogromny żal, ale i ulgę. W końcu była spokojna.

Patrząc wstecz, posiadanie Willow w moim życiu było przeżyciem transformującym. Przesunęła granice mojej cierpliwości i nauczyła mnie postrzegać świat w inny sposób. Musiałam być moją największą kreatywnością i stałym obrońcą. Spacery były nocne i nigdy nie odpoczywały!

Była w zgodzie z naturalnym światem w taki sposób, w jaki żaden z moich innych psów nigdy nie był. Nieustannie pilnowałem wszystkiego, co mogło ją zniechęcać. Głośny samochód, rower, plastikowa torba, która może wiać na wietrze. Zawsze byłem gotów uspokoić ją i poruszyć jej lęk.

Teraz, gdy spotykam psa o wysokich potrzebach, myślę, że wracam do mojego czasu z Willow. Przeniesienie jej do domu było decyzją, której dokonałem sercem. Przez lata wspólnie mierzyliśmy się z wieloma wyzwaniami. Czy kiedykolwiek adoptowałbym psa o tak wysokich potrzebach? Założę się, ale następnym razem będzie to decyzja, którą podejmuję z głową, nie z moim sercem.

Przeczytaj część 1 doświadczenia Kevina.

Zalecana: